Oliwia Kurlej

Buziak dla Księcia

 

W utworze Kiss z albumu Parade, który jest zarazem tytułem spektaklu, Prince gloryfikuje kobiecość i brak doskonałości. Chyba nic lepiej niż ten utwór nie oddaje esencji spektaklu Kasi Wolińskiej: opowieści o tym, co w języku angielskim nosi nazwę „imperfection”.

Spektakl jest zbiorem choreografii stworzonych do utworów Prince’a z albumu Piano & a Microphone 1983. Jest to album tajemniczy, intymny. Słyszymy rzeczywiście jedynie fortepian i głos Księcia: w nagraniu nie brakuje komentarzy muzyka poprawiającego samego siebie. Prince, choć kojarzony głównie z nieposkromioną energią sceniczną i prowokacyjnym zachowaniem, był przecież także multiinstrumentalnym wirtuozem, pracoholikiem, perfekcjonistą. Piano & a Microphone 1983 to zbiór szkiców, które już same w sobie są po prostu bogatymi kompozycjami, mimo że surowymi, oszczędnymi, chaotycznymi. Legendarne Purple Rain trwa tu niespełna półtorej minuty, ale w utworze zamknięty jest zarówno niekwestionowalny talent muzyka, jak i jego fascynująca osobowość.

Do utworów Prince’a tańczą trzy tancerki: Julek Kreutzer, Kasia Wolińska oraz Kasia Ustowska-Gmerek. Na początku spektaklu siedzą wśród widzów, na scenie, by z pierwszymi dźwiękami muzyki zacząć tańczyć. Tak, jakby głos Księcia wyrwał je spośród nas i porwał do tańca. Był to już od samego początku sygnał, że te, które będą tańczyć, są tacy jak my. Przez cały spektakl niejednokrotnie nam to uświadamiają.

Choreografia w pewnym sensie demaskowała taneczne medium. My, widzowie, oglądaliśmy spektakl bardzo blisko tancerek. Widzieliśmy, jak Kasia podśpiewuje sobie kawałki Księcia, widzieliśmy pot i siłowanie się z własną wytrzymałością. W spektaklu pojawiły się też elementy choreografii wykonywane bez muzyki: słyszeliśmy wtedy oddech tancerek i odgłosy ich kroków. Dziewczyny w przerwach od tańca piły wodę, ocierały twarze kolorystycznie dopasowanymi do ich scenicznych kreacji ręczniczkami. Wszystko to wśród nas, na scenie. Grała w nich prawda z Piano & a Microhone. Niczego przed nami nie ukrywały.

Oprócz tej bliskości widzom, moc spektaklu tkwiła oczywiście także w samej choreografii. Była bardzo kobieca i silna. Biło z niej siostrzeństwo. Tancerki tworzyły intymne duety, czułam, że sobie ufają. Miały w sobie także wyjątkowy seksapil. Julek nieustannie patrzyła mi głęboko w oczy – wyzywająco, z ogromną pewnością siebie. Jej ruch przepełniała ta sama energia, znana z muzyki Prince’a: barwna, kipiąca seksem, ale w ten wyjątkowy, porywający do tańca sposób. I choć ścieżka dźwiękowa przedstawienia czerpała tylko z jednej płyty muzyka, to pojawiało się także echo innych utworów, na przykład Gett Off z albumu Diamonds and Pearls. Prince śpiewa tam: „Pozwól kobiecie być kobietą, a mężczyźnie – mężczyzną”. I faktycznie, w spektaklu tancerki rzeczywiście były bezkompromisowo kobiece. Była to ich własna definicja kobiecości, która nie jest przecież czarno-biała. Dziewczyny tańczyły wszystkie jej odcienie w spektaklu, również te queerowe.

Sam Prince uznawany jest przecież za ikonę społeczności LGBT+, symbol androgyniczności i płynności seksualnej, mimo że powstrzymywał się od definiowania swojej tożsamości. Jak śpiewał w utworze Controversy „Nie mogę uwierzyć w to wszystko, co ludzie mówią. Czy jestem czarnoskóry czy biały? Czy jestem heteroseksualny, czy homoseksualny?”. Może spektakl również nie potrzebuje takiej definicji? Przecież najważniejszy był w nim ten żywioł, który porywa do bycia blisko, również w romantycznych scenach przedstawienia, których przecież w nim nie brakowało. Ten żywioł to też po prostu radość ze wspólnego tańca.

W ostatniej scenie spektaklu performerki zaprosiły właśnie nas do wspólnego tańca, przy utworze Księcia, granym na żywo przez zespół, który momentalnie pojawił się na scenie. Widzowie mogli powtarzać ułożoną przez Kasię Wolińską choreografię lub improwizować. Scena błyskawicznie zapełniła się nami. Wspólnie tańczyliśmy do Sexy M.F. z albumu [Love Symbol]: utworu do którego trudno nie tańczyć.

Spektakl Kiss obudził we mnie pewne wspomnienia. Odkąd tylko pamiętam, mój rodzinny dom wypełniała muzyka, często właśnie Prince’a, uwielbianego przez moich rodziców. Kochałam te wszystkie wspominane przeze mnie albumy. Gdy dorastałam i zaczynałam rozumieć teksty śpiewane przez Księcia, prowokowały one niemałe skrępowanie i rumieniec na twarzy. Może jednak nie powinny? Prince śpiewał o wszystkim, co człowiekowi bliskie, również o seksie. Nie próbował być poprawny, nie wierzył w tabu, prowokował i to także był element jego wirtuozerii. Kiss przypominał, żeby nie przepraszać za to, jacy jesteśmy.


Kiss

koncept i choreografia: Kasia Wolińska

współpraca choreograficzna: Myriam Lucas

taniec: Julek Kreutzer, Hinako Taira / Kasia Ustowska-Gmerek, Kasia Wolińska

coaching tańca: Myriam Lucas, Shannon Cooney

kierownictwo muzyczne: Oleg Dziewanowski

projekt i wykonanie kostiumów: Ewa Wolińska

reżyseria świateł: Alexsander Prowaliński

dramaturgia: Thomas Schaupp

produkcja: Magda Garlińska

zdjęcia: Sven Gutjahr