W czasie i przestrzeni

Z Danielą Komęderą rozmawiają Kinga Balawejder i Maria Sławińska

 

KB, MS: Dla tancerza i choreografa ciało jest takim samym narzędziem jak słowo dla krytyka. Czym jest dla ciebie ciało w tańcu?

DK: Taniec to ruch w czasie i przestrzeni. Relacje, emocje, afekty, pod wpływem których działa ciało, sprawiają, że taniec staje się ekspansywny, poszerzający percepcję ciała. Relacja pomiędzy ciągle zmieniającym się ciałem w przestrzeni, jego architekturą, odziaływaniem zmysłowym a kontekstem miejsca i czasu sprawia, że taniec staje się dla mnie podstawową formą komunikacji, pozawerbalnym przekazem. To, czego wy szukacie słowami, ja komunikuję za pomocą sensorium. Taniec jest dla mnie formą poznania, doświadczania, podczas którego w wyniku ruchu przekraczam granice swojego ciała w kontakcie z otoczeniem.

KB, MS: W pracy warsztatowej dużo uwagi poświęcasz ograniczeniom ciała. Czy często napotykasz bariery u innych?

DK: Na początku warsztatu zawsze mówię, że jest to przestrzeń otwarta. Przestrzeń, w której możemy powiedzieć „nie”. Zachęcam, aby reagować na to, czego potrzebuje nasze ciało, a czego nie. Przestrzeń i otwartość na bycie niegotowym do pracy z ciałem, czy na wykonanie danego zadania, jest aktem odwagi. Doświadczam różnych sytuacji – kiedy prowadziłam warsztaty z dziećmi, miałam do czynienia z wulkanem energii, który chciał się uwolnić głównie przez bieganie. Jest to fascynujące, że każdy ma inne granice, inne zmienne, którymi się kieruje.

KB, MS: Co wpływa na obecność tych granic w naszym kontakcie z ciałem? Indywidualne odczucia, czy kontekst społeczny?

DK: Funkcjonujemy w konstrukcie społecznym, pełnym zasad, ograniczeń i obostrzeń. One zapewniają bezpieczeństwo, ale również zabijają kreatywność doświadczenia oraz otwartość na percypowanie świata poprzez ciało i jego zmysły, odbierają pozwolenie na inną opinię, indywidualne odczucia. Jesteśmy stadnym gatunkiem, poruszamy się wspólnie, ale też dystansujemy od siebie. Media społecznościowe, które lansują wzorzec idealnego ciała, mogą powodować poczucie bycia niewystarczającym w kontekście fizycznym, czy możliwości ruchowych. Żyjemy w dynamicznym, pełnym presji świecie. Technologia jest przedłużeniem naszego ciała, poszerza jego percepcję na inne przestrzenie, historie i czasy, ale czasami powoduje też, że tej przestrzeni brakuje dla nas samych.. Nie ma miejsca na to, aby poczuć świat własnymi zmysłami, żeby się zatrzymać, spotkać z kimś, spojrzeć mu w oczy.

KB, MS: Pracujesz z różnymi artystami. Jakimi technikami pracy z ciałem się inspirujesz?

DK: Najbardziej inspirujący są dla mnie konkretni ludzie z ich indywidualnym odczuwaniem, historią, tożsamością, interpretacją ruchu. Staram się podczas praktyki ruchowej pracować nad strategiami poszerzającymi indywidualne umiejętności i osobowość performatywną każdego uczestnika. Daję narzędzia, które zwiększają mobilność, świadomość ciała i pozwalają na znalezienie sposobu poruszania się w zależności od tego, co jest potrzebne w danym momencie i otoczeniu. Interesuję się jakościami ruchowymi, stanem w jakim jest ciało, jak przekazuje emocje i jakie tworzy relacje z drugim ciałem, przestrzenią, kontekstem w którym się znalazło. Wierzę w pracę z drugim człowiekiem, ponieważ jego obecność uświadamia nam nasze własne ciało. Partner poszerza je o nowe doświadczenie, wspiera nas, stawia wyzwania, często bawi. Bezpośrednie wejście w ciało i nazywanie tego, co się robi, to coś, co doceniam szczególnie u Weroniki Pelczyńskiej. Weronika wielokrotnie podkreślała: „Pamiętajcie, żeby oddychać, nie zapominajcie o oddychaniu”. Jest to wydawałoby się banalne, ale również prymarne i wpływające na to, że wydech daje odpuszczenie, o czym często się zapomina.

KB: Czy można pisać o tańcu, gdy nie rozumiemy własnego ciała?

DK: Wszystko jest możliwe. Są krytycy, którzy się nie ruszają, świetnie piszą, czują ruch intuicyjnie. Oczywiście warto praktykować pracę nad świadomością własnego ciała. Nie musi to być wyłącznie taniec. Może być inna forma ruchu, na przykład chodzenie po górach czy codzienna joga. Ruch abstrakcyjny otwiera jednak na ogrom możliwości odczuwania, percypowania świata. Gdy krytyk ma podstawową świadomość ruchową i taneczną to łatwiej mu wejść w skórę choreografa, doświadczyć ekspresji tancerzy i empatyzować z nimi. Myślę, że jest to budujące dla obu stron.

MS: Oglądając spektakle taneczne szukasz historii, opowieści, czy bardziej zwracasz uwagę na to, jaki ruch wykorzystali koledzy tancerze?

DK: To zależy od spektaklu. Moja percepcja zmienia się zależnie od rodzaju przedstawienia i mojego indywidualnego stosunku do performerów, choreografa, muzyki, polityczności, przestrzeni, w której jestem obecna. Niekiedy kluczowym elementem jest kontekst kulturowy. Wczoraj [rozmowa odbyła się w piątek 11 listopada – przyp. MS, KB] zobaczyliśmy dwa ukraińskie spektakle. Myślę, że widownia też oglądała je przez pryzmat wojny, która dzieje się za naszą wschodnią granicą. Wszystkie zmienne mają wpływ na to jak odbieramy sztukę. Najbardziej lubię sytuację, w której spektakl pozwala mi na zatopienie się w nim i doświadczanie. Tak było z Love-Matter w reżyserii Elisabetty Consonni, który dawał mi przestrzeń na pozytywne odpłynięcie w marzenia i wyobrażenia. Zadałam sobie wtedy pytanie, co by było, gdybym była teraz na bezludnej wyspie.

MS: Na jaki spektakl festiwalu najbardziej czekasz?

DK: Na Kiss. Uwielbiam tych tancerzy, są wspaniali. Jestem także bardzo ciekawa dwóch prezentacji europejskiej sieci tańca Aerovawes: Przyjemności ze zsiadania z konia, gdy galopuje z pełną prędkością i Ostatniego nosorożca północnego. Nie mogę się również doczekać performansu Modus Mori, ponieważ do współpracy twórcy zaangażowali aż sześćdziesiąt osób z Lublina, z którymi przeprowadzili wywiady. Były one punktem wyjścia dla całej wystawy performatywnej składającej się z ruchów i gestów tancerzy, które zaczerpnęli od mieszkańców miasta. To wszystko wydaje się bardzo świeże i niekonwencjonalne.

KB: Czy uważasz, że inicjatywy tworzone w Lubelskim Teatrze Tańca – przede wszystkim Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca – zmieniają podejście do sztuki ruchowej w Polsce?

DK: Festiwal od dwudziestu sześciu lat otwiera publiczność na postrzeganie świata poprzez ciało, percypowanie poprzez tę formę i odpuszczenie intelektualnego podejścia. Uczy, że tak naprawdę doświadczamy poprzez wszystkie komórki organizmu. Świadomość naszej historii, tożsamości, pamięci ciała oraz zaufanie do niego, przyczyniają się do miłości i otwartości, która aktualnie jest nam szczególnie potrzebna. Ostatnio graliśmy spektakl Sticky Fingers Club, który opowiada między innymi o porażce. Jeden z widzów powiedział, że dla niego największą porażką jest nie spróbować. Chyba warto spróbować zaufać swojemu ciału takim, jakim jest?

KB, MS: Bez wątpienia. Bardzo dziękujemy za rozmowę.