Wolność nosorożca

Z Oulouyem rozmawia Krysia Bednarek


KB: Jaka była dynamika pracy między tobą a Gastonem, który jest choreografem spektaklu Ostatni nosorożec północny?

Oulouy: Proces tworzenia był organiczny. Gastón szukał kogoś o innym typie ruchu, niż ten współczesny, do którego jest przyzwyczajony. Chciał pracować z kimś, kto zna taniec uliczny. Podzieliliśmy się pomysłami. Wiedział czego chce. Kształtował moje ruchy tak, aby dopasować je do różnych części spektaklu. Wiedział, że znam różne style, takie jak: popping, krumping, house. Prosił mnie, żebym wykonał sekwencję, na przykład poppingu, a potem zmieniał jej rytm, tempo i moją pozycję, tak aby styl nie był oczywisty. Praca z nim miała dobry flow.

KB: W opisie można przeczytać, że inspiracją do stworzenia spektaklu była historia dwóch ostatnich nosorożców północnych.

Oulouy: Gastón użył tej historii jako punktu wyjścia. W pewnym sensie byliśmy w podobnej sytuacji, ponieważ robiliśmy ten spektakl w pandemii i nie wiedzieliśmy, jaka będzie przyszłość. Czy wrócimy do pracy, do tańca? Czy będziemy mogli dokończyć spektakl? Kiedy wrócimy do normalnego życia? Próbowaliśmy objąć różne emocje: strach, gniew, celebrację. Jeśli to koniec świata, jeśli jesteśmy ostatnimi przedstawicielem gatunku, po prostu to celebrujmy. Zaakceptujmy, że jest, jak jest.

KB: W spektaklu czuć napięcie między tobą, samotnym na scenie, a dźwiękowym pejzażem ulicy dobiegającym z głośników. Gdy rozlegał się chodnikowy szum, twój ruch stawał się mniejszy. Czy ulica cię inspirowała, czy jednak chciałeś się przed nią ukryć?

Oulouy: Dźwięki ulicy pojawiły się przypadkowo. Podczas jednej z pandemicznych prób otworzyliśmy drzwi. Wcześniej wykonywałem początkowy taniec w ciszy. Gastonowi spodobało się, w jaki sposób dźwięki z zewnątrz zmieniły mój ruch dodając mu pewnej ekscytacji.

KB: Pierwsze minuty spektaklu wymagają od ciebie dużego skupienia. Czy przeszkadza ci, jeśli z widowni dobiega jakiś szum albo szept?

Oulouy: Ta część pomaga mi się skupić i zacząć spektakl. Oczywiście nie po to została wymyślona, ale traktuję to jako moment dla mnie. Skupiam się na sobie i szczerze mówiąc nie słyszę tego, co dzieje się na widowni. Stapia się to z dźwiękami ulicy.

KB: Jaki rodzaj relacji czujesz z publicznością?

Oulouy: Na początku nie patrzę na publiczność. Budzę się w obcym miejscu. Buduję więź z samym sobą. W tym momencie widownia dla mnie nie istnieje. Kiedy pierwszy raz ją zauważam, czuję gniew. Czemu się na mnie gapicie? Potem rodzi się empatia. Zaczyna się wymiana. Akceptuję warunki. Jestem w pułapce, ale staram się oswoić przestrzeń. Jestem jak nosorożec w zoo.

KB: Czy w spektaklu są momenty twojej wolności?

Oulouy: Na końcu czuję wolność, jest tam dużo improwizacji. Wcześniej mój ruch, mój taniec jest bardziej zwarty, a na końcu następuje eksplozja, w której mogę się swobodnie poruszać. Wolność wynika z akceptacji, że jest, jak jest.

KB: Gdybyś miał wskazać centrum energii w swoim ciele gdy tańczysz, gdzie by się znajdowało?

Oulouy: To zależy. Na początek szukaliśmy czegoś bardziej dramatycznego. Gastón zauważył, że pomaga w tym używanie rąk i górnej części ciała. Gniew kumuluje się w klatce piersiowej. Stopniowo schodzę w dół. Tańczę stopami, jestem wtedy szczęśliwszy, bardziej skłonny do zabawy.