Hanna Strzelczyk

Przyciąganie

Spektakl otwierający tegoroczne MSTT, przygotowany przez Lubelski Teatr Tańca to niezwykle czuła opowieść, której tematem jest miłość i zmienność materii. Opowieść o tym, jak wiele zależności wytwarza się między ludźmi i jak wiele możliwości nawiązania relacji daje pusta przestrzeń, która między nami jest i którą możemy wypełnić.

Spektakl rozpoczyna się nieruchomym obrazem stojących po dwóch stronach sceny postaci. Początkowo patrzą sobie w oczy, po czym w bardzo powolnych ruchach odwracają się od siebie. Wykonują delikatne, ledwo widoczne gesty, które z czasem nabierają intensywności. Tancerze, mimo że się nie dotykają, często nawet nie patrzą w swoim kierunku, oddziałują na siebie bardzo mocno i wytwarzają silne napięcie przenoszące się również na widzów. Beata Mysiak i Mikołaj Karczewski poruszają się po własnych orbitach: stale zbliżają się i oddalają od siebie. Są w pobliżu, ale wciąż osobno. Wykonują te same ruchy, niekiedy niemal zlewają się w jedno ciało. Kiedy zmienia się światło i rzucony przez tancerzy cień pada na rozpięte po trzech stronach sceny białe płótno, ukazuje się jakby jedna postać: z dwiema parami rąk, lustrzanie wykonującymi gesty podobieństwa i różnicy.

Są one bardzo mechaniczne, precyzyjne, niemal matematycznie wyliczone, ale mają też w sobie pewną zmysłowość. Beata Mysiak i Mikołaj Karczewski poruszają się wedle określonego schematu ruchu – niczym elektrony wokół jądra atomu lub wahadłowo: w przód i w tył. Nierzadko za pomocą prostych figur geometrycznych. A jednak mimo tak ograniczonych środków wykorzystanych w choreografii przez Elisabettę Cansonni, całość ma dużo wolności, miękkości i gracji.

Napięcie wytworzone między tancerką a tancerzem kulminuje w momencie, w którym w końcu pojawi się dotyk. To wówczas dojdzie do bezpośredniej wymiany energii. Zetknięci jedynie głowami zaczną poruszać się w jednym rytmie, po jednej, wspólnej osi, choć niekoniecznie tylko w dwóch kierunkach. Sami przecież wprowadzą się w obrotowy ruch, dokładając do tego przesuwania się z lewa w prawo wirujący taniec dwojga złączonych ciał. Napięcie między nim a nią, stanie się dodatkową siłą, która wytworzy stan dynamicznej i bardzo hipnotyzującej harmonii.

Zakończenie pojawia się dosyć gwałtownie, pozostając w kontrze do tego, co można było oglądać do tej pory. Światło, które w czasie trwania spektaklu zmieniało swoją intensywność na coraz cieplejsze i bardziej przygaszone, po prostu nagle gaśnie, zostawiając widzów z powidokiem sylwetek połączonych ze sobą postaci i rytmicznymi dźwiękami, które słychać jeszcze przez chwilę. Tak niespodziewane i przewrotne zakończenie jest chyba najbardziej zaskakującym zwrotem całego spektaklu. Jest nagłym powrotem do rzeczywistości. Gwałtownym wybudzeniem z transu, w który dał się wprowadzić niejeden widz.

Przestrzeń pomiędzy nami to przestrzeń możliwości” – te słowa samej choreografki chyba w najpełniejszy sposób oddają myśl, która zostają po obejrzeniu spektaklu. Uczestniczenie w procesach, które pojawiają się zarówno między samymi bohaterami spektaklu, jak i między nimi a widzami, mimo dystansu i pozornego braku bezpośredniego kontaktu, pozwala lepiej zanurzyć się w intencjach Elisabetty Consonni. Pozwala zrozumieć, dlaczego pustka nie musi być pustką.


Lubelski Teatr Tańca

Love matter

choreografia: Elisabetta Consonni

dramaturgia: Konrad Kurowski

muzyka: Maurizio Rinaldi

światła: Grzegorz Polak

produkcja: Anna Kalita, Konrad Kurowski

obsada: Mikołaj Karczewski, Beata Mysiak

premiera: 9.11.2022