Maria Mickoś

Reportaż wojenny z teatrem w tle

Kronika

Rita Lira przedziera się przez stertę ciał, ściskając w dłoni krzyk. Telefon zadzwonił bardzo wcześnie, przed szóstą rano. Człowiek wstał, stopniowo zaczął się rozbudzać, z początku niedowierzając, że jak to tak… w dwudziestym pierwszym wieku… W końcu się ubrał, wyszedł, zamienił dwa słowa z synem sąsiada, może ostatni raz, kto wie. Potem w oddali coś huknęło, chyba bomba wybuchła. Trzeba było wracać, spakować walizkę. Trzeba było wyjechać.

Lira stworzyła spektakl-reportaż, w którym Ukrainki i Ukraińcy sami opowiadają o pierwszych dniach rosyjskiej inwazji. Przeprowadziła wywiady z osobami przebywającymi wówczas w Ukrainie, by nie pozbawić ich głosu, a przetransportować go tam, gdzie jest słuchany i może swobodnie wybrzmiewać. Czasem nieśmiało, niekiedy trochę chaotycznie kreśli jakże dobrze nam znany obraz brutalności wojny. Martwa czteroletnia wnuczka, urwana noga syna, zdeformowana, kubistyczna twarz męża. Tu walczy się ze złem w najczystszej postaci. Nadzieja każe nauczyć się, jak zrobić koktajl Mołotowa i zatamować krwotok z tętnicy, a wiara szepcze, że z tej drogi nie będzie już odwrotu.

Chanson de gestes

Rzeczywiście, kto raz zobaczył śmierć, kona już do końca życia – jakkolwiek banalnie by to zabrzmiało. Pozostają tylko drobne przedmioty, noszące znamiona dawnej, zdawać by się mogło nierealnej przeszłości: jak koszule, spodnie i sukienki piaskowego koloru, starannie rozkładane przez Lirę wokół sceny. Pozbawione użyteczności i sensu, przylegają płasko do podłogi, bez ciał swych właścicieli. Ciała te w tym samym czasie leżą i rozkładają się na ulicach Buczy. Artystka wykonuje niewielki, lecz znaczący gest. Jej performans nie jest tańcem (nie jest nawet performansem), lecz próbą upamiętnienia nietrwałych ludzi jeszcze mniej trwałym pomnikiem ze szmat. Tyle z nas pozostanie. Przecież na nic więcej wojna nam nie zezwoli.

Przejąkane przemówienia

Milan Kundera w eseju Zachód porwany albo tragedia Europy Środkowej pisał o małych narodach, które głęboko w swojej tożsamości mają zakorzenioną świadomość ewentualnego unicestwienia. Nie trudno zauważyć, że Droga z/do jest przedstawieniem stricte politycznym, odnoszącym się nie tylko do bieżących wydarzeń, ale też do całej geopolitycznej historii Ukrainy. Choć artystka przystąpiła do realizacji projektu niedługo po inwazji, powtarzany przez nią, wyczuwalny wówczas, nagły zryw egzaltowanych emocji wydaje się zbędny. Widzowi nie są potrzebne wyświetlane w tle nagrania z przemówieniami bełkoczącego, zacinającego się Putina, by wiedział, że to, delikatnie rzecz ujmując, persona non grata.

Podobny, tani chwyt można zaobserwować w finałowej scenie z Lirą czołgającą się przy akompaniamencie wyśpiewywanej litanii. Ukraińcy proszą w niej Boga, by ocalił ich kraj, co z kolei zaprzecza całej myśli przewodniej spektaklu. Przedstawienie opowiada przecież historię obywateli, którzy chwycili za broń, aby wyzwolić ojczyznę. Żaden z nich w swoich wypowiedziach nawet nie odwołuje się do religii. Zresztą tutaj Boga już nie ma. Pozostała tylko krew i smród spalonych zwłok.

Działam, więc jestem

Artystce można jednak wybaczyć tę subtelną próbę manipulacji odczuciami publiczności. W końcu Drodze z/do znacznie bliżej do reportażu niż do tańca, a – jak wiadomo – dziennikarstwo czerpie również ze sztuki perswazji. Rita Lira stworzyła nowy gatunek, po podcaście, czy komiksie-reportażu, przyszedł czas na spektakl. Nie brak w nim jednak poetyckości czy manifestu ja” artystki. Zbombardowane miasta, płonące budynki, ranni ludzie prześlizgują się kolejno po jej ciele. To ona jest zdewastowaną Ukrainą. Ukrainą, która walczy.

Praca ukraińskiej artystki nasuwa na myśl spektakl Du temps où ma mère racontait Aliego Chahroura – prawdziwą historię opowiedzianą nie tyle tańcem, ile właśnie, jak w przypadku Drogi z/do, gestami. Zaproszeni przez Chahroura tancerze-amatorzy, starsza kobieta i jej syn, prostymi, lecz intrygującymi ruchami rozrysowują przed widzem autentyczne zdarzenia, do których doszło w rodzinie choreografa. W 2015 roku Hassan, młody Libańczyk syryjskiego pochodzenia, jedzie do Syrii odnowić dokumenty i nigdy nie wraca. Choć wydawać się może, że oba przedstawienia zostały umieszczone w zupełnie różnych kontekstach społeczno-politycznych, to przecież mówią o tej samej, niekończącej się wojnie. Niby hańbie, a jednocześnie dumie ludzkości.


Droga z/do

reżyseria i taniec: Rita Lira

kompozycja i produkcja dźwięku: Mariana Savchenko

mastering: Viacheslav Shevchenko

edycja wideo: Pavlo Lykholat

projekt świateł: Helena Caixeta

kierownictwo projektu: Anita Avakian

ilustracja do plakatu: Oleksiy Samovarov

osoby udzielające wywiadów: Alyona Kazanska, Anton Topchiy, Inna Demkovych, Valera Simonchuk, Maksym Kotskyi

muzyka: Modlitwa za Ukrainę (Молитва за Україну)

chór cerkwii Świętej Ludmiły z Bohemii, Cerkiew Ukraińska;

dyrygent: Oleksandr Pavlyuk

Przez szerokie pole (Через поле широкеє)

aranżacja chóru: Oleksandr Pavlyuk

sopran: Mariana Savchenko

pierwszy i drugi tenor: Pavlo Moskalenko

baryton i bas: Oleksii Fishchuk

wsparcie: La Briqueterie – CDCN du Val de Marne w Paryżu, Cité Internationale des Arts w Paryżu, Mille Plateaux – Centre Chorégraphique National w La Rochelle, Centre Intermondes w La Rochelle