Spektakle wielokrotnego użytku

Z Igorem Crnkovićem rozmawia Zuzanna Kolebacz

 

ZK: Jesteśmy chwilę po pokazie Monologu ciała w choreografii Anastazji Valsamaki, w trakcie którego zajmowałeś się stroną techniczną i obsługą aparatury VR. Czy przed Springback Ringside byłeś zaangażowany w inne projekty wykorzystujące rzeczywistość wirtualną?

IC: Na co dzień jestem operatorem filmowym. W 2020 roku w mojej rodzinnej Rijece miało się odbyć coroczne spotkanie w ramach sieci Aerowaves, jednak z powodu pandemii edycja ta odbyła się internetowo. Wtedy właśnie zaproszono mnie do współpracy, ponieważ już wcześniej zajmowałem się tego typu projektami. Na przykład robiłem nagrania niedźwiedzi w lasach.

ZK: Jednym z pierwszych projektów, który współtworzyłeś w ramach Springback Ringside, był Idiot-Syncrasy duetu Igor x Moreno we Włoszech.

IC: Do tamtego czasu sfilmowaliśmy już kilka występów, ale Idiot-Syncrasy było pierwszym, na którym skupiliśmy się tak dokładnie. Nazywamy ten proces tłumaczeniem spektakli na VR. Staramy się zachować doświadczenie oglądania na żywo. Dlatego musimy wszystko dopasować, skoordynować pracę kamery w przestrzeni scenicznej.

ZK: Czy jest jakaś różnica pomiędzy kręceniem filmów VR w 180 stopniach zamiast 360? Czy nagrywanie trwa dłużej niż w przypadku zwykłego filmu?

IC: Większość czasu zajmują przygotowania, ale samo nagranie jest robione w jednym ujęciu. Nie ma żadnych cięć. Oczywiście istnieje różnica między filmowanie w 180 a 360 stopniach. Wszystko zależy od tego, co w danym projekcie jest najważniejsze. W Monologu ciała zdecydowaliśmy się na 180 stopni, ponieważ jakość obrazu jest wtedy lepsza. Poza tym nie ma powodu aby patrzeć za siebie – tam byłaby tylko pusta publiczność. Ludzie w 180 stopniach czują się bezpiecznej, ponieważ nie dzieje się nic za ich plecami.

ZK: Projekt Springback Ringside skupia się głównie na archiwizacji i tworzeniu bardziej przystępnych sposobów pokazywania występów tanecznych na całym świecie.

IC: Tak, tutaj zamysłem nie jest tworzenie nowych dzieł, ale dokumentowanie tych, które już istnieją, a także dystrybuowanie ich w miejsca, gdzie nie ma infrastruktury teatralnej, albo możliwości ekonomicznych. To także kwestia ekologii. Zamiast kilkunastoosobowego zespołu, wystarczy dwóch techników. Nie potrzeba scenografii. To takie spektakle wielokrotnego użytku. Artyści też mogą uczestniczyć w pokazach bez podróżowania, łączą się z nami na sesję Q&A.

ZK: Większość ludzi nadal kojarzy technologię VR z czymś bardzo drogim i ekskluzywnym. Wy zaś wykorzystujecie ją aby dostarczać sztukę do różnych ośrodków i grup odbiorców.

IC: W mniejszych miejscowościach przychodzili wszyscy, od małych dzieci do starszych panów. Ciekawe były ich reakcje. Patrzysz na taką babcię i myślisz: ok, ona raczej tego nie ogarnie. A później widzisz jak wybija obcasem rytm muzyki. Czasami widzowie próbują dotknąć wykonawcy, jeśli podejdzie on zbyt blisko kamery. Raz kilka dziewczyn tańczyło na krzesłach.

ZK: Jakie są mocne i słabe strony VR-u? Czy ta technologia stanie się bardziej powszechna?

IC: To świetne narzędzie do poszerzania kręgu odbiorców i dystrybucji dzieł, a także do celów edukacyjnych. Jest również wiele gier interaktywnych i projektów, w których cyfrowa przestrzeń jest pełnowymiarowa. Nasza forma jest trochę słabsza, ponieważ jakość nagrywanego obrazu jest dużo gorsza. Ale jesteśmy dopiero u początków tej technologii.